Aż dziwne,że tak..trochę bez echa przeszedł..Co prawda z nagrodą za
aktorstwo Snipes'a i nagrodą za przepiekną muzykę Figgisa-ale...to chyba
troche za mało..Specyficznie Figgis.."patrzy" na aktorów..Operuje
solidnymi zbliżeniami..Jak w "Pannie Julii";też ze wspaniałą swoją
muzyką--będącą niemal parafrazą "Wielkiej Fugi"-tragicznego kwartetu
Beethovena,którego muzyka- w formie innego kwartetu-przewija się i
przez ten film..Figgis..ironizuje z Ameryki..Z..głupoty
panienki,mówiącej.."ona nie jest NORDYCKA!Pochodzi z
Niemiec"!!Potem..jego pomysł na..reklamę kiszeniaków..Wyrażnie..drwi
sobie z mentalności amerykańskiej..Dwuznaczne sceny podwąchującego
psa..I..przeplata to..piękną historią..Historią miłości..Miłości nie
tyko Karen i Maxa-który po spotkaniu z Karen nie potrafi juz wrócić do
równowagi swego udanego-a okazuje się..ubogiego emocjonalnie
życia..Miłości homoseksualnej Charliego do Maxa..Agresywna pewność
siebie zranionego geja-artysty;zaczepne.."pokaż mi tę ..swoją
Rodzinę!"..I..znikająca z twarzy pewnośc siebie..na widok tych
zdjęć..I..ciepłe,rozczulające miękkością spojrzenie na dżwięk..imienia
syna Maxa-imienia.."Charliego"..Ciepło spojrzenia;drgnięcie kącika ust w
uśmiechu..Majstersztyk aktorski w kilku sekundach..Polecam ten
film..Wątki sie przeplatają;rozładowując nabrzmiałe napięcie czy..ból
tragedii odchodzenia..Wspaniały scenariusz...z zaskakującym
rozwiązaniem;jako że.."życie pisze scenariusze,o jakich największym
filozofom się nie śniło"...
Podpisuję się obiema rękami pod powyższym.Unikatowy klimat tego filmu,znakomite aktorstwo i duże pole dla widza żeby przeżywać,brak narzuconej interpretacji...a wszystko to takie prawdziwe,namacalne. Muzyka jest tu jednym z aktorów,a w scenach szpitalnych....oooooch jak boli. Myślę że jest to film dla wielbicieli kina pięknego emocjonalnie.
eee tam film jest nudy rzeczywiście aktorstwo jest na najwyższym poziomie ale nic pozatym...
ten film zalatuje mi pedalstwem czego niecierpię !!!