Wesley Snipes

Wesley Trent Snipes

7,8
15 830 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Wesley Snipes

Nie wiesz jak media ostro naciągają "fakty" z czyjegoś życia? Robią chamów, damskich bokserów i śmieci z porządnyh ludzi. Nie podoba Ci się jego gra na ekranie? To wyraź to kulturalnie a nie mieszasz go z błotem, co może Sylwester Stalolone lepiej gra od niego? Buahahhahaah Wesley Snipes jest 1000 razy lepszy od "nigdy nieginącego" pseudobohatera (Stallone). Śmiało teraz Ty mnie zjedź!

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
lisoszakal

Aha.....tyle, że Mickey Rourke był świetnym aktorem i charyzmatycznym, fajnym gościem...no ale miał depresję i mu trochę odbijało ( jeżeli chodzi o traktowanie kobiet to ma krechę).Ale powtarzam był wywijasem i zabijaką ale przy tym był świetnym aktorem i ogólnie był OK.

A ten pie...lony bambuk z lasu jest tylko picerem i
łachmytą, który bije kobiety i , który nic nie jest w stanie pokazać aktorsko, bo to nie aktor, tylko statysta...nara!

lisoszakal

Dobra, widzę, że się nie dogadamy. Bardziej w filmie cenisz akcję od jego wartości, jak wolisz, Twój gust

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
lisoszakal

hej koleś ty chyba nie masz nic innego do roboty tylko wypisywanie bzdur. Wesley Snipes ne tylko lata ze spluwą i ratuje świat przed wampirami, ale też często wciela się w rolę sportowców, grywa również w komediach, dramatach i filmach obyczajowych. Więc jak się nie znasz to nie zabieraj głosu, bo jak widać słaby z ciebie kinoman.

emmi6

ty ze mną koleś w głupie tematy nie wchodź, dobrze?

Snipes czy gra papieża, czy hiszpańskiego arystokratę, czy ruskiego kniazia, czy niemieckiego tenisistę, czy Wielkiego Mistrza z Ku Klux Klanu jest zawsze takim samym shitem, oki? Jest zerem i powinien nosić walizki gościom w Waldorf Astorii albo Hiltonie...Takim samym aktorem jest inne szambo-Puff Diddy albo 50 Cent...

A może powiesz, że Snipes zagrałby lepiej papieża od Johna Voith'a? Dobra..........to złośliwy przykład ;-)

Ale wiedz, że Snipes czy gra policaja, czy bandytę, czy kochanka, czy wampirka, czy żołnierza, cze pedała, czy lekarza, czy prawnika jest b-e-z-n-a-d-z-i-e-j-n-y, a jego "aktorstwo" to pomyłka...

jako kinoman (bo jak wiesz nie mam nic innego do roboty) widziałem wystarczająco dużo filmów z tym opyplusem, żeby stwierdzić, że jest do chrzanu! Wiedz, że uwielbiam Murphy'ego i Freemana...Bardzo cenię Glovera i Goodinga jr., lubię Washingtona...(jakby co)

nara...

użytkownik usunięty
lisoszakal

lisoszakal słuchaj frajerze jak mowisz że wesley snipes jest beznadziejnym aktorem to idz zagraj w jakimś filmie zobaczym jak ci pójdzie to twoje aktorstwo

lisoszakal

Wyczytałem coś i dostrzegłem pewną prawidłowość, która pozwala mi stworzyć nowy fizyczny wzór o tym durniu ;-)
A więc...Wszystkie hip-hopy pochodzą z nizin społecznych, z motłochu gorszego niż w "Gangach Nowego Jorku".Totalny rynsztok.Powiedzcie mi jakim cudem w rynsztoku jest tylu "muzyków" i gdzie, i kiedy objawił się ich "talent"? Jeżeli ten kolo widelec zobaczył pierwszy raz w życiu jak był już pełnoletni, pisać jeszcze teraz się uczy (tak samo jak jeść widelcem-po ślachcicku)...inny troglodyta o twarzy przypominającej białą, pryszczatą dupę-niejaki eminem-urodzony w przyczepie i dłuuugo tam mieszkający, aż do czasu "odkrycia" swego "talentu", pochodzący ze skrajnie biednej rodziny szkockiego pochodzenia (za Wikipedią).Jakim cudem raperami nie zostają ludzie z tzw.dobrych domów? ("Dobry dom"-nie mam na myśli tego co nasze media czasem, czyt."Sprawcy pochodzili z tzw.dobrych domów", bo najczęściej to rynsztok)
Ale chodzi mi o naprawdę porządne rodziny...Macie tam rapera??? Czy to u nas, czy w U.S. jest jakiś raper, który umie czytać nuty? Dziwnym trafem nie ma! Oczywiście masa aktorów, czy muzyków jest z biednych rodzin, tyle że nie wszyscy, no i nie z tak skrajnej kryminogennej hołoty.

Dlatego też taki 50 Cent i inne matoły robią w tym cyrku, bo nic nie muszą umieć i stwierdzili, że to najlepsze wyjście dla debila.Bo cały hip-hop to jeden pic na wodę.Przecież ludzie z porządnych rodzin nie są mniej muzykalni od ludzi z dołów społecznych i marginesu ;-))) No więc wytłumaczy mi ktoś to??? Tą tajemnicę raperów? Czy tylko syn prostytutki i alfonsa może uprawiać tę "szlachetną" odmianę "muzyki" zwaną rapem, tudzież hip-hopem? Skąd te ich diabelskie "umiejętności"?;-)
40 odpowiedzi

rafau 24 grudnia 2006 2:38 odpowiedz zgłoś do usunięcia
Nooo.... będzie sofistycznie, będzie ad auctoritate, ale jak już rzekłem (i chyba się z tym zgadzasz Lisie) - muzyka to nie logika ani zwierzęta, right? ;-)

A zatem, kawalerze Lisoszakau, tak się zastanawiam i nie potrafię rozkminić jednej kwestii.. kto wie więcej o muzyce i rozumie ją lepiej (czuje... wiesz)? Ty czy Bjork, Ty czy Miles Davis, Ty czy Lenny Kravitz, Erykah Badu, Nick Cave, Tom Waits, Michael Jackson (Twój nota bene osobisty Mozart XX wieku)? Mam nadzieje, że mnie oświecisz, w każdym bądź razie wszyscy ci (i cała reszta jak się domyślam, z Mozartem właściwym włącznie, gdyby tylko żył) wspaniali artyści doceniają gatunek muzyki jakim jest "pic na wodę" hip-hop (który jakby się nie zaprzeć, kolego nie kończy się na peji, eminemie, fiftim i ich pseudomuzycznych defekacjach, tak samo jak muzyka generalnie nie kończy się na top10 z vivy, co chyba uświadamiać Ci nie trzeba).

Nie wiem co mają do tego porządne rodziny i kindersztuba - Eminem wyszedł z biedy, ok - co z tego? Jakaś socjologia, statystyki?... to dosyć jałowe.. Pytasz czy mamy rapera z porządnej rodziny? Owszem, nie trzeba daleko szukać - polak, swego czasu hip-hopowiec jak cholera, Fisz (świetnie czyta nuty - wiem, bo to mój kolega). On z rynsztoku się już raczej nie wywodzi (choć czy szlachcic, to ja nie wiem..) Więc nie trzeba być synem alfonsa.. ;-)

Ale.. rap to nie sztuka, w końcu każdy umie szybko gadać, nie? (nie wspominam już o miksowaniu muzyki czy tworzeniu podkładów) Ogólnie załamka, kolo.. Twym krytycznym spojrzeniem na muzykę ;-)

pozdro..
lisoszakal 24 grudnia 2006 16:38 odpowiedz zgłoś do usunięcia
rafciu...jak byś mieszkał w Posen, a nie w grodzie na gje (Gliwice jak tuszę) to bym Ci postawił Leszka, a nawet Heinekena ale do rzeczy, bo śledzie mi stygną ;-)

Odpuść już te zwierzaki...to był tylko przykład (nie istotny dla całokształtu).Ani ze mnie muzyk, ani muzykolog...Tym bardziej powinieneś docenić trafność mych spostrzeżeń.

Dziwnym trafem tą "muzykę" uprawia motłoch, bo zresztą taka jest geneza rapu/hip-hopów i nic się na to nie poradzi, tak samo jak capoeira została stworzona przez niewolników /zobacz!/. Rap/hip-hopy to muzyka niepiśmiennych czarnuchów i troglodytów, w którą dziś bawią się niepiśmienne czarnuchy, debile i biali kretyni, którzy nie mają żadnych perspektyw...

Artyści, których wymieniłeś od Bjork do Jacksona i Mozarta znają się lepiej ode mnie na muzyce-to fakt! Znają się lepiej o pełne 100%. Ale musisz przyznać, że łatwiej być raperem/hip-hopowcem (i nawijać o dragach, no i wkręcić się w chory rynek), niż być Jacksonem, Davisem, Waitsem, etc.
Może masz takie poglądy, bo musisz mieć takie poglądy, bo ów Fisz to Twój kumpel? Lojalność zobowiązuje, ja to rozumiem...Gdyby moim kumplem był Peja (a przy okazji uratowałby mi życie), sam nie wiem, czy byłbym tak konsekwentny jak teraz...Szacunek dla Twego kumpla...Jeżeli jest gościem z klasą i umie się wysłowić jak człowiek kulturalny to jest w tym środowisku napiętnowany i uchodzi za pedała ;-) bo rap to taka grypsera /sorry ale tak jest/, a poza tym wszędzie znajdziesz jakiś wyjątek od reguły (to jak z kotem, który je tylko marchew...zwierzęta, pamiętasz?;-) )

Rap to nie sztuka (ja bez ironii), taka jest prawda! Głównie zrzynają od prawdziwych artystów, patrz post-Peja filmweb, sample, etc...pic na wodę, mydło, chłam i szmira...ale..........to moja opinia (przyklaskiwanie mi nie jest obowiązkowe).

P.S. Tej, kolo jak z tą secesją u was? Drugi Quebec? A może drugie Południe/Konfederacja? Jak to będzie stary na Ślunsku? Niepodległe Demokratyczne Królestwo - Silesia? Nie jestem zbyt w temacie, więc o naukę proszę...nara!
rafau 24 grudnia 2006 20:40 odpowiedz zgłoś do usunięcia
Twoje spostrzeżenia o muzyce zwyczajnie Cię kompromitują, Panie Bracie, ale... jak tam sobie chcesz. Szanuje Twoje zdanie, o tak ;-)) tak jak szanuję ksenofobię, rasizm, feministki, kreacjonizm, tak jak szanuję Toma Kruza czy Trawoltę i ich władcę Xenu.....

Co do genezy hh - jazz myślisz, że kto stworzył? arystokracja, szlachta, potomkowie wielkich kompozytorów? Myślisz, że improwizacja, tak charakterystyczna dla Jazzu wzięła się z jakiejś wielkiej artystycznej idei, genialnego pomysłu? Nie, po prostu twórcy gatunku nie znali nut, więc grali tak, jak gaworzą obecni politycy - co im ślina na język przyniesie - tyle i tylko tyle.. A więc Jazz - muzyka dzisiejszej elytki, warszafki w szalach i beretach, entelegencji, gejów, lesbijek, feministek itd - wywodzi się z jeszcze gorszego szamba, gnoju, rynsztoku, paćki, brudu i nędzy niż hip-hop i capoeira razem wzięte /zobacz!/. I choćbyś nie wiem jak się zaparł tak właśnie jest ;-) ale............ to oczywiście wyjątek potwierdzający Twoją regułę ;-)

Oczywiście powiesz, że hh nie wyewoluował, nie dotarł do elity i warszafki, i będziesz miał 100% rację, wszak ani Miles Davis, ani Quincy Jones (twórca albumów Twojego mozarta Michaela) nie ispirowali się hip-hopem w swojej twórczości. Przecież Bjork, pop-awangardzistka i jedna z najwybitniejszych dla mnie postaci obecnie na rynku muzycznym, wcale nie nagrywa nowego albumu z ziomalem Missy Elliot, Timbalandem.. Jim Jarmusch wcale nie jest zafascynowany hip-hopem, ani Tom Waits czy Nick Cave, nie wspomne już o chyba calutkim środowisku Jazzowym. Tych wyjątków potwierdzających regułę jest więcej chyba niż pospolitych przypadków, profesorze.

Innymi słowy - Twoje rozważania socjologiczne, z całym do Ciebie szacuneczkiem kolo, mają się tak jak psychotesty z filipinki do publikacji Burrhusa Skinnera. Zrozum, że to Peja, Fifti i im podobni są właśnie zajebiście wyjątkowi, ale co taki domorosły muzykolog jak Ty może o tym wiedzieć?...

Lojalność wobec Fisza... bracie, bardzo słabe, nie doceniasz mnie.. W każdym razie za pedała nie uchodzi w "tym środowisku" ;-)

O Silesii Ci napiszę przy innej okazji, to by było za dużo nauki naraz, jeszcze Ci się pomiesza, figlio... pozdro i dzięki za browar, ale nie mogę, zmogła mnie sinusitis paranasales i w związku z tym clindamycinym oraz ibuprofen.
rafau 24 grudnia 2006 21:23 odpowiedz zgłoś do usunięcia
Racje masz w tym jeno, że hip-hop nie wymaga od człowieka za wiele, to jest tak jak z pisaniem prawie - każdy potrafi dzisiaj coś tam naskrobać i mamy w literaturze obecnie jeden wielki śmietnik. I w hh każdy może wziąć przysłowiowego majka i zacząć coś pieprzyć - innymi słowy, każdy debil może się gibać i rymować, jasne! Ale to jeszcze nie określa tej muzyki - jesteś wytrawnym obserwatorem, inteligentnym człowiekiem i po prostu z niedowierzaniem patrzę na Twoje opinie o hh. Czasem myślę, że ty żartujesz, ale równie dobrze można już zacząć ludzi dla żartów bić po mordzie i wyzywać. Rozumiem Twoje zażenowanie faktem, że dzisiaj każdy może być "artystą", w czym hip-hop chyba najbardziej pomaga.. no... ale taka uroda tej muzyki, że jej ikoną jest pryszczata dupa eminem, są jednak i tacy twórcy, których na prawdę nikt nie da rady udolnie naśladować, choćby wspomniany Timbaland czy Missy Elliot, a dołóżmy jeszcze i Beastie Boys.
lisoszakal 24 grudnia 2006 22:27 odpowiedz zgłoś do usunięcia
Kurczę...K.O., normalnie K.O. ;-)))
(rafau mnie zmiażdżył merytorycznie) ;-)

Mimo wszystko dzięki za wątpliwy szacunek w stylu - szanuję też sodomitów i nekrofili...no ale znam Cię już trochę, więc niech Ci będzie ;-)

Now, listen me, my Captain...

Chyba nie myślisz, że wyglądam jak śp.Szymek Kobyliński i nie sądzisz (chyba), że odkurzam kolejne herby...My się niby rozumiemy ale nie możemy się do końca zrozumieć ( a to przez Twoją naturę detektywa i prokuratora zarazem, kapitanie).
Otóż, dla mnie nie ma znaczenia, czy daną muzykę "obmyślili" kniaziowie Światopełk-Czetwertyńscy, bo to nie świadczy o jej cnocie. Ja stwierdziłem fakt, że hip-hopy wywodzą się z dołów społecznych i tyle (jak niejeden polityk amerykański i nie tylko), no i że o ile taki Andrew Jackson-nie mylić z Michaelem ;-)(zobacz!) jednak wyewoluował, podobnież jak wyewoulował jazz i jest muzyką elit...Podobnież jak szlachta, a za nią i arystokracja (różne karmazyny i inne) też wywodzą się w końcu z chłopstwa, który gdzieś tam za Łokietka błysnął męstwem...Tylko, że i jazz, i Andrew Jackson, i szlachta w toku dziejów zmieniły się nieco...tak więc taki Pac, Koła, Tarło, Tęczyński, Kmita, Czema, Denhoff, czy Tyzenhauz(zobacz!) nosił się ciut inaczej, niż chłop pańszczyźniany...
Gdzie tu meritum? Ano, że hip-hopy są dalej tym samym chłopem ze świerzbem i kołtunem (mentalnie i w ogóle), za to jazz (jak sam powiedziałeś) nie jest tym chłopem, bo trafił do elyt i warszafki, oki? No i, kolo żaden ale to żaden hip-hopowiec nie będzie raczej Louisem Armstrongiem, zw.Satchmo...wszak prawda?


Tej kwestii o wyjątkowości 50-ki i Peji w aspekcie mojej domorosłej muzykologii ciut nie kminię, Czcigodny Wodzu...trochę masło maślane albo wyjątkowo zakamuflowana szydera...to jak ? Są cool, czy nie są cool? Zgadzam, że są zajebiście wyjątkowi ale w sensie negatywnym, w końcu Adolf albo Amin też byli wyjątkowi...

To, że stary Jimmy Jarmusch, Tommy Waits i cały jazz nie są zafascynowani rapem...to wiesz...ja to wiem! Nie powtarzaj oczywistych teorii...Patrz! To nawet ja wiem, taki quasi-muzykolog. Zatem zgadzasz się, że prawdziwi twórcy (w większości) raczej nie pospolitują się z raperami...Dobrze to odebrałem?;-)

PS Bóg zapłać, kapitanie za wyrozumiałość...Nadmiar wiedzy mógłby mnie zabić! Zatem o Silesii opowiesz mi zaś, oki? Dzięki...


Po doktorach nie chodź, bo wpadniesz w hipochondrię, brachu;-) A wiesz co Ci powie doktór od uszu, gardła, krtani i nosa? Tonsillektomia, panie jest nieodzowna, no i deviatio septi nasi and sinus cystis maxiliaris...(ja już nie chodzę, wolę z samochodem do mechanika wpaść ;-) )

narazie, profesorze doktorze...
rafau 25 grudnia 2006 0:03 odpowiedz zgłoś do usunięcia
Oki Waść ustalmy jedno (będzie teraz sentymentalnie i poważnie). Ja tu nie wymachuję płaszczem w imię hip-hopu, bo uważam, że niewiadomo jaka to perła w dziedzinie muzyki etc. Rapy, hopy itd. są chcąc niechcąc nieco niżej w ewolucji niż jazz, blues, różnej maści muzyki ambitne, awangardy i takie tam. Szczerze powiedziawszy 99% tejże twórczości piekielnie mnie nudzi, a wręcz irytuje. Nie twierdzę przy tym jednak, że jest to totalny chłam, szmira i beznadzieja, pozbawiona jakiejkolwiek wartości.

Bjork, moje bożyszcze za swych punkowych czasów tak orzekła (przytaczam ino sens wypowiedzi) - ostatecznym czynnikiem wpływającym na ocene muzyki jest zawarta w niej emocja. I ja jej stanowisko reprezentuję. Otóż jestem zdania, że w hip hopie może zawierać się artystyczna emocja, taka sama jak w jazzie, rocku i innych gatunkach, przy jednocześnie nieco mniejszym nakładzie talentu i umiejętności (co ten gatunek w pewnej płaszczyźnie deklasuje właśnie, jak już ustaliliśmy). No a cóż innego może być argumentem "udowadniającym" występowanie tejże emocji jak nie aprobata największych muzycznych geniuszów?

Dalej, raper nigdy nie będzie drugim Armstrongiem - true - a to dlatego, że rap to nie do końca -tylko- muzyka, zaś coś co nie jest do końca muzyką, nie może być w jej dziedzinie majstersztykiem.. tak sobie to tłumaczę przynajmniej. Co natomiast tyczy się producentów hh - tu już bym się spierał. Wystarczą wszak możliwości, jakaś tam wolność twórcza, piękny umysł i gotowe. HH poza tym to nie tylko samplowanie wcześniej powstałych utworów, ale jak sądzę - to akurat obaj wiemy ;-)

Wracając jeszcze do socjologii - jeśli wykazujesz "tylko" korzenie jakiejś tam sztuki czy rzemiosła, to chyba zdajesz sobie sprawę jakąż to ma wartości takie skromne "tylko wykazywanie"? Idąc zaś dalej w swoim mędrkowaniu w stronę ewolucji.. - hh przebił się jak najbardziej do elitki, choć uczynił to nieco inaczej niż jazz (dowód masz above). Tym samym Twoja teza upada, bracie, w jej zasadniczym punkcie. ;-)

No i na koniec - Peja jest oczywiście wyjątkowy w ten sam sposób, w w jaki wyjątkowy był Hitler ;-)

Ach i wybacz Waść szyderczy wydźwięk mojej poprzedniej riposty - nie nastawiałem się na merytorycznie miażdżenie... tak wyszło samo przez się ;-)

pozdro wodzu and PS nudny post bracia, jak cholera. nie czytajcie ;-)
lisoszakal 25 grudnia 2006 2:03 odpowiedz zgłoś do usunięcia
Tak...

Choć przyznać musisz Aspan, że my tu trochę rzucamy perły między wieprza (50 Centa). My tu sobie, panie deliberujem na tematy dowolne ale na stronce jakby nie było troglodyty...To trochę jak picie najlepszego wina z musztardówki albo jedzenie, panie nie przymierzając najlepszego rosyjskiego kaviaru z tacki...

No, dobra...tera ad rem...

rafau, Ty Acan dość górnie się nosisz, ta protekcjonalność i tak dalej...no i ta pełna dystynkcja (Anglik? ;-) )
Mówisz, Acan do mnie (sometimes) jak do ciury obozowego...a to, żem mędrek, mędrkuję, a to żem taki, owaki chamowaty und so weiter...
Czy aby na pewno jesteś starszy stopniem? Masz więcej gwiazdek ode mnie ?;-))) I don't think so...
Nooo...chyba, że wszystkich traktujesz "z wysaka" (my naprawdę jesteśmy do siebie podobni ;-) )


Wdg.mnie emocja w muzyce jest ważna ale równie ważny jest głos, talent i wyczucie rytmu, nooo i umiejętność śpiewania...A tych, kapitanie nie uświadczysz u hip-hopów...Głos takiego hip-hopa to głos żula, który obalił flaszkę dykty i wypalił kilka paczek "Mocnych" bez filtra...
A mnie urzeka głos i talent, no dziwak ze mnie ;-) Uważam, że głos Freddiego Mercurego był obłędny i niesamowity, jego kompozycje były obłędne i niesamowite...no i nie masz, Waćpan drugiego takiego gościa! Patrz, że do teraz Queen nie znalazł drugiego tak genialnego wokalisty...
A raper, panie schodzi z tego świata i masz 100 następnych jeszcze lepszych...O czy my w ogóle mówimy???

Ogólnie mówiąc ja jako domorosły Gucwiński jestem w branży muzycznej o! taki malutki do Ciebie-domorosłego Manna...ale hip-hop to naprawdę kupa gnoju i to mnie przeraża, że taki dyletant jak ja przejrzał tych debili, a jeszcze gorsze jest to, że takie durnie zarabiają kompletnie nie proporcjonalne do umiejętności pieniądze...


Co do mej socjologii i "mędrkowania" chyba się nie zrozumieliśmy, poczytaj jeszcze trochę, oki?Obawiam się, że moja teza nie upadła jeszcze całkiem...choć nie jestem Januszem Czapińskim ;-)


narazie, mój Kapitanie...( zawsze z wyrazami sentymentu i szacunku)
rafau 26 grudnia 2006 2:12 odpowiedz zgłoś do usunięcia
noo..... musisz mi przyznać jedno generale z całą panoramą gwiazdek - otóż choćby nie wiem ile prawdy było w tym co piszesz, to żeś zwyczajnie nie zrozumiał mojego wykładu tutaj ;-) Mówisz mi wszak, bracie o głosie Mercurego, o Queenie, no i rację masz absolutną, bo gdzież takiemu raperowi z jego "głosem" do umiejętności Freddiego, Michaela, czy też Jamesa Browna, świeć mu Panie nad jego duszą. Ja natomiast starałem się rozdzielić żulowatych murzynów od tego czym jest hh.

Rozróżnijmy mianowicie podkład i wokal. Do tworzenia pierwszego talent trzeba niewątpliwie mieć, do rapowania natomiast - niewielki. No i bronię oczywiście tego drugiego, bo znam wiele przypadków kiedy to hipes hopes potrafi być naprawdę kul. Pomijam remixy bjork bo jestem w jej przypadku subiektywny, ale weźmy choćby takiego Marka Farinę i jego kompilacje Mushroom Jazz (zero rapu) które są na prawdę kawałem dobrej jazzowo-hiphopowej muzyki - polecam! Summa summarum jak już powiedziałem - rozumiem, że rap to dla ciebie artystyczne dno i szanuję Twoje zdanie, nie tak, jak szanuję hitlerowców czy koprofili, ale szczerze i bez ironii ;-)

Bądź co bądź jednak, zarówno Miles, Erykah Badu, Em Dżej (w jego sprawię przypomniała mi się pewna kontrowersja, ale to za chwilę ;-)), a pewno i sam James Brown, doceniali zarówno stronę wokalną jak i producencką hh. I ja też doceniam (acz nie przeceniam!), sorry.. Zarzucasz mi zawsze zasadniczość i trzymanie się twardo logiki, tym czasem w sprawie muzyki (a przynajmniej hh), myślę że co nieco z tego można by zarzucić i Tobie, przyjacielu. Ale - słowo się rzekło - zostajemy przy swoim.

No.. to mam nadzieję, że sprawa jest jasna.

Ach no i ta socjologia - ja się odnosiłem tylko do tego fragmentu, że hh nie wyewoluował, że pozostał nędzną muzyką nędznych ludzi.. otóż może w większości przypadków (głownie rapu i głównie za sprawą tego co promują media) tak właśnie jest. Szczerze - nawet nie wiem co "się teraz gra" mimo żem czerstwy i młody jeszcze, zawsze mnie to gówno interesowało, jednakże jak pisałem - to nie określa tej muzyki, bo ta potrafi być jak najbardziej okej, I promise ;-) No, ale nie czytałem z uwagą, może coś przeoczyłem, jeśli tak, to wybacz, zdarza się najlepszym ;-)

PS w sprawie Majkiego - parę miechów temu czytałem, że Michael chce nagrywać płytę z... ikoną rapu 50 centem ;-)) Serio, Waść na mtv.pl ;-) Tak więc nasze deliberacje nie są tak do końca ciepaniem pereł między wieprze ;-)

z wyrazami szacunku
rafau
lisoszakal 26 grudnia 2006 14:12 odpowiedz zgłoś do usunięcia
Tak......Tak jest 4-gwiazdkowy amerykański generale.Myślę, że jesteś lepszym wyjadaczem z hh (tego na poziomie oczywiście) ode mnie, zatem jestem gotów się nawet ciut nagiąć i zbytnio nie mędrkować /sic!/ w tej materii.

Ale musisz przyznać, że strata śp.Jamesa Browna jest bez porównania większa i dotkliwsza dla muzyki, niż strata jakiegokolwiek hip-hopa...Jakiegokolwiek!To jak strata jednego z ostatnich tygrysów syberyjskich do straty do straty przeciętnego kota. No tak to wygląda.
Tacy ludzie jak Brown, Jackson, Wonder, Charles, "King" Cole, etc. mają prawo pławić się w luksusie, bo zasługują na to.
Nooo ale, żeby Eminem, Daddy, 50 mieli chałupy po 1000 metrów kw.(to jako domki na lato),a do tego rezydencje, zamki, posiadłości i stajnie z Lambo, Bugatti, Astonami...No coś tu musi być popier....ne i to zdrowo! A taki Michael Jackson ma długi i sprzedaje swoją posiadłość...

Mówisz, że Misiek chce nagrać płytę z naszą ikonką 50-ką ;-) Powód jest jeden i tylko jeden a w zasadzie trzy-długi, długi, długi...Gdyby mógł podratować tonący budżet, zagrałby i z małpą (co nie znaczy, że małpa vel 50 umie cokolwiek), podobny mamy problem z Bobem de Niro-kolo nie chce grać u Marty'ego Scorsese ale chce zagrać z 50 Centem...Jest w tym sens Panie Kawalerze? Bob zwariował i tyle, i może sobie zrobić coś złego (a może jest tak złośliwy i wredny jak ja bym był, i chce wszem i wobec pokazać cały "talent" 50-ego namacalnie i boleśnie...ja biorę jeszcze taką opcję pod uwagę, może też ma ochotę dać mu w ryj przy ludziach ;-) )



Wieeesz (jeszcze co do Misia Jacksona) i jego "współpracy z "ikoną" Fiftym...Sytuacja go zmusza.To tak jak wielki mistrz Tyson jeździ teraz z objazdowym cyrkiem i urządza pokazówki za 5 dolców...Ech, długi......Czekam kiedy 50 zacznie szukać żarcia w śmietnikach...(zresztą powinien to robić całe życie)

Ale to, że Misiek coć nagra z tym matołem to nie, że 50 jest cool...

Poza tym jesteś niekonsekwentny albo znów ironia, ironia, ironia, panie ;-) Raczej ironia...(bo sam mówiłeś czym jest 50, ustalmy że jednak rzucamy te perły na stronce 50-ki) Wszak prawda? ;-)


Mam podejście do hh jakiem mam ale dzięki za naukę-zdania i tak nie zmieniam ;-)

(czytaj mnie dokładniej, tak jak ja Ciebie)

wiem, że na wszystko i tak znajdziesz paragrafy, nawet na to mało dokładne czytanie mnie ;-) i mnie wypunktujesz ale Tyś jest Mecenas, a ja tylko błazenek Panie Kochanku ;-)

pozdro.../szacunek/



rafau 26 grudnia 2006 2:21 odpowiedz zgłoś do usunięcia
HA!! "No i bronię oczywiście tego drugiego" - miało być "tego pierwszego" of course ;-)... no i w sprawie Eryki i Majkela - oni jeszcze dalej *doceniają i niech tak będzie przez następne sto lat ;-)
rafau 24 grudnia 2006 3:13 odpowiedz zgłoś do usunięcia
Oczywiście wiem, Ty pragniesz dowodów mecenasie jak niczego innego. Nie będę się co prawda pierdzielić się z szukaniem ich dla każdego wymienionego przeze mnie artysty, ale wspomnę co nieco o (nieżyjącym już nota bene) Davisie (którego mam nadzieję cenisz...). Otóż - podaję za wikipedią - jego ostatnie albumy "Doo-bop" i "Miles & Quincy Live at Montreuxsilnie" inspirowały się niczym innym jak... no czym?... ;-) zajrzyj sam i się dowiedz ;-)

PS Nie zmienia to oczywiście faktu, że pół dolca, eminem i inni dorównujący im "klasą" muzycy to zwykły ściek i szambo. Wesołych świąt!
lisoszakal 25 grudnia 2006 2:08 odpowiedz zgłoś do usunięcia
Aha...cały czas mam wrażenie, że bardziej dokładnie czytasz siebie, niż innych...Mam rację?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones