Recenzja filmu

Niezniszczalni 3 (2014)
Patrick Hughes
Sylvester Stallone
Jason Statham

Get to the choppa! But don't get to the cinema

Nikt, kto nielegalnie obejrzał trzecią część "Niezniszczalnych" przed premierą, nie powinien mieć wyrzutów sumienia.
Nikt, kto nielegalnie obejrzał trzecią część "Niezniszczalnych" przed premierą, nie powinien mieć wyrzutów sumienia. Jest to jeden z tych filmów, które zawsze powinny być wykradane i wrzucane w sieć. Tak nakazywałoby dobre sumienie każdego, kto był zaangażowany w jego wyprodukowanie. Prawdziwym bowiem przestępstwem jest tworzenie beznadziejnych sequeli i żądanie zapłaty za możliwość ich obejrzenia.

W trzeciej części sagi Barney Ross (Stallone) podejmuje trudną decyzję o odświeżeniu składu Niezniszczalnych. W miejsce starych wyjadaczy (m.in. Statham) wprowadza świeżą krew (m.in. nikt godzien uwagi). Czy to dobry pomysł, gdy na horyzoncie pojawia się największy wróg (Mel Gibson)? Czy kogoś w ogóle obchodzi fabuła tego badziewia w PG-13?

Niezniszczalni byli dobrym pomysłem. Ale jako jeden film, nie jako trylogia. Raz można było znieść ten eksperyment z gabinetem figur woskowych w akcji, a nawet dobrze się przy nim bawić. I wzruszyć, wspominając dawne lata beztroskiego kina akcji.

Niestety, Sylvester, podobnie jak jego syn, nie zna umiaru. Rzekomo umiaru nie znał też Bruce Willis, przez co zrezygnowano z jego usług. I kto powiedział, że chciwość nie popłaca? Harrison Ford, który wtoczył się w jego miejsce swoim występem, grzebie resztki mojej sympatii dla jego osoby. Jest jeszcze gorszy niż w "Grze Endera" – sprawia wrażenie człowieka, który jest tam za karę.

O innych aktorach można pisać równie ciepło. Czego się spodziewać po Stallone'ach i Lundgrenach – wiadomo. W filmie pojawiają się jednak też nowe gęby. Duże wrażenie wywiera zwłaszcza debiutantka Ronda Rousey, gwiazda MMA. Jest ona zupełną odwrotnością słynnego już Najmana - znakomitego aktora, ale słabego zawodnika. Dość powiedzieć, że Ronda gra gorzej niż Najman walczy.

Szczególnym współczuciem wobec debiutantki wykazał się Antonio Banderas, który postanowił przerysować swoją postać do granic i wcielić się w postać typu Kota w Butach. Niestety, tutaj miał do czynienia z odrobinę słabszym scenariuszem i zamiast wyjść zabawnie, wyszło niedołężnie.

Film zdaje się wiedzieć, że jest słaby i próbuje pokazać, że ma do siebie dystans poprzez wymiany niezwykle ciętych ripost pomiędzy starszymi i młodszymi oraz liczne one-linery.  W tym przypadku są one jednak tak naturalne jak proces starzenia się wielu aktorów w nim występujących, co tylko umacnia w przekonaniu, że "Niezniszczalni 3" to kupa.

Jeśli po tej farsie Stallone zdoła zmajstrować część czwartą, to doprawdy jest niezniszczalny.

PS. Pierwsze zdanie drugiego akapitu – znających gwarę śląską uspokajam: Stallone jest ubrany. Naciągnąłem trochę definicję sagi jako opisującej historię jakiejś rodziny.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Premiera pierwszej części "Niezniszczalnych" wywołała w świecie filmu niemałe zamieszanie. Cel był jeden... czytaj więcej
Sylvester Stallone i zmontowana przez niego ekipa twardzieli dekad minionych ponownie atakują ekrany. Ich... czytaj więcej
Sylvester Stallone staje na czele Niezniszczalnych po raz trzeci. Po odbiciu starego przyjaciela ferajna... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones